Marzec 2014 roku. Wybieram się na
spokojne niedzielne wybieganie. Szósty kilometr. Bach! Zabolało,
bardzo, jakoś dokuśtykałam do domu.
Ratowanie się wszelkimi możliwymi
sposobami. Przerwa, maści, rozciąganie, tejpowanie.
Kolejny spokojny trening po tygodniu.
Nie jest źle, ale dobrze też nie. Za trzy tygodnie maraton. Tyle
pracy włożone, tyle potu wylane.
Odwiedzam sklep biegowy. Za radą
kupuję skarpety Compressport ProRacing V2.
I od tego momentu, mówimy o innym
bieganiu.
Wychodzę na trening, z ogromną
nadzieją, że skarpety, które jak na razie skompresowały mój
portfel, okażą się istnym cudem i stopa nawet nie jęknie. A jak
to wszystko wygląda w rzeczywistości ?
Moje stopy są przyjemnie ‘ściśnięte’. Skarpety okazały się lekkie, prawie niewyczuwalne, a dodatkowo dzięki kropeczkom 3D.Dots odnoszę wrażenie masażu stóp.
Idealnie nadają się na letnie jak i
zimowe wojaże. Biegając w temperaturze bliskiej trzydziestu stopni
nawet nie poczułam, że stopy płoną z gorąca. Podobnie podczas
biegania w śniegu po kostki i przemoczeniu butów, nie odczuwam
żadnego przemarznięcia. Jak widać odprowadzenie wilgoci i
termoregulacja istnieje, a producent nie oszukuje.
Na wszelkich mazi leśnych treningach,
podbiegach czy nawet interwałach, moje stopy ‘siedzą’ mocno w
bucie, a Achilles jest dobrze stabilizowany. Ma to dla mnie bardzo
istotne znaczenie, gdyż często wybieram się pobiegać poza miasto,
a wiadomo jak łatwo w nierównym terenie o skręcenie.
Dodatkowo niezbyt przyjemne było
pojawianie się pęcherzy, (szczególnie) po dłuższych
wybieganiach. Mam bardzo szeroką stopę, ale nawet dwadzieścia parę
kilometrów robi swoje. Socks’y pozwoliły wyeliminować ten
problem w 90%.
Nadszedł ten dzień 13 kwietnia 2014 i
ich pierwszy poważny test. Miały wspierać moje stopy przez ponad
czterdzieści kilometrów. Maraton ukończony bez bólu, z uśmiechem,
a co najważniejsze – stopy, które powinny kwiczeć po takim
dystansie, były w bardzo dobrej kondycji.
Aktualnie socks’y biorę na dłuższe
wybiegania, interwały, a czasem nawet na luźny trening. Komfortowe
bieganie jest warte każdej ceny.
Jeśli nadal nie wierzysz w kompresję,
masz dwa wyjścia – olać to albo kupić skarpety i przetestować tak jak ja.
Osobiście polecam wariant nr 2 - myślę, że nie pożałujesz!
Enjoy!