Pamiętam jak pierwszy raz wstałam przed szóstą rano. Za oknem było około dziesięciu stopni mrozu. Pojedyncze okna świeciły w blokach, a i latarnie wyglądały na lekko zaspane.
Nigdy nie jest łatwo wyjść ze strefy komfortu. Miękka poduszka i koc jakby głębiej zasysały do łóżka. Lecz te buty … patrzyły z kąta pokoju dużymi oczami. Nie było wyjścia.
Pierwszy kilometr był mrożący. Ciemno, zimno, przeraźliwie. Z wieży kościelnej dało się słyszeć dzwony o szóstej. Mroźne powietrze nachalnie dostawało się do płuc. Paliło jak po dobrym interwale. Pod koniec pierwszego kilometra palce u stóp odzyskały czucie, ręce się ociepliły, a powietrzne już nie drapało.
Tak zleciało pięć okrągłych kilometrów. Dalsza część dnia przepełniona była endorfinami i wulkanem energii.
Nie namawiam do wstawania rano. Bieganie rano jest dla ludzi o mocnych nerwach i bardzo (!) silnej woli. Łatwiejszy być może jest poranny jogging latem niż zimą, ale mimo wszystko łóżko często bywa wygodniejsze.
Niezależnie od pogody, humoru, ilości porannego czasu, bycia w podróży, kaca, bólu tego i owego, nowej pościeli, która jest cudowna każdego poranka – wyjdź CHOCIAŻ raz pobiegać rano.
Nie ograniczaj się do biegania tylko wtedy kiedy masz czas.
Tylko wtedy, kiedy masz gdzie biegać, bo „nie będę biegał/a po mieście, bo ktoś zobaczy mnie w leginsach”.
Nie stawiaj przed sobą bariery pogodowej - „właśnie pada deszcz (pokropiło, trzy krople na krzyż), nie pójdę biegać, bo mi się buty zamoczą i fryzura zmierzwi”, „nie będę biegać w mrozie, bo mi się skóra twarzy wysuszy (wazelina – wynalazek ze starożytności”.
Nie słuchaj tych co mówią Ci, „po co to robisz? I tak nic nie osiągniesz”. Oni z takim nastawieniem na pewno niczego w życiu nie doświadczą. Ty masz szanse. Otocz się ludźmi, którzy mówią jedno - „ZRÓB TO”.
Nie rób nic na siłę.
Baw się tym.
Nie ograniczaj się do niczego.
Zrób to, po prostu.
Nigdy nie jest łatwo wyjść ze strefy komfortu. Miękka poduszka i koc jakby głębiej zasysały do łóżka. Lecz te buty … patrzyły z kąta pokoju dużymi oczami. Nie było wyjścia.
Pierwszy kilometr był mrożący. Ciemno, zimno, przeraźliwie. Z wieży kościelnej dało się słyszeć dzwony o szóstej. Mroźne powietrze nachalnie dostawało się do płuc. Paliło jak po dobrym interwale. Pod koniec pierwszego kilometra palce u stóp odzyskały czucie, ręce się ociepliły, a powietrzne już nie drapało.
Tak zleciało pięć okrągłych kilometrów. Dalsza część dnia przepełniona była endorfinami i wulkanem energii.
Nie namawiam do wstawania rano. Bieganie rano jest dla ludzi o mocnych nerwach i bardzo (!) silnej woli. Łatwiejszy być może jest poranny jogging latem niż zimą, ale mimo wszystko łóżko często bywa wygodniejsze.
Niezależnie od pogody, humoru, ilości porannego czasu, bycia w podróży, kaca, bólu tego i owego, nowej pościeli, która jest cudowna każdego poranka – wyjdź CHOCIAŻ raz pobiegać rano.
Nie ograniczaj się do biegania tylko wtedy kiedy masz czas.
Tylko wtedy, kiedy masz gdzie biegać, bo „nie będę biegał/a po mieście, bo ktoś zobaczy mnie w leginsach”.
Nie stawiaj przed sobą bariery pogodowej - „właśnie pada deszcz (pokropiło, trzy krople na krzyż), nie pójdę biegać, bo mi się buty zamoczą i fryzura zmierzwi”, „nie będę biegać w mrozie, bo mi się skóra twarzy wysuszy (wazelina – wynalazek ze starożytności”.
Nie słuchaj tych co mówią Ci, „po co to robisz? I tak nic nie osiągniesz”. Oni z takim nastawieniem na pewno niczego w życiu nie doświadczą. Ty masz szanse. Otocz się ludźmi, którzy mówią jedno - „ZRÓB TO”.
Nie rób nic na siłę.
Baw się tym.
Nie ograniczaj się do niczego.
Zrób to, po prostu.
Uwielbiam biegać rano.. a we wrześniu kochałam to całym sercem. Niestety z czasem zaczęło się robić coraz chłodniej i ze względu na zdrowie (wychodzenie z mokrą głową, niedosuszonymi włosami) odpuściłam. Teraz biegam tylko w weekendy i jest.. wspaniale! :)
OdpowiedzUsuńZatem ciągle cieszysz się tą formą porannego joggingu. NIestety, ja by biegać rano musiałabym wstawać ok. 3, a spałabym z 3 godziny więc wole na spokojnie po powrocie z uczelni, pracy :)
OdpowiedzUsuńAle weekend teraz długo, jak się człowiek wyśpi to kto wie :)
Wiem, smakowałam, na pewno nie raz jeszcze tego dokonam :)
ah rozumiem no to faktycznie nie jest dobry pomysł, pozostają Ci ewentualnie weekendy :) ja akurat wstawałam kilka minut przed 6 i to zupełnie wystarczało na 30-45 minutowy bieg i późniejsze wyszykowanie się :)
Usuń